Wpadłam ze skrajności w skrajność. Z kraju, w którym nieustannie trzeba się meldować i legitymować do kraju, który obowiązku meldunkowego i dowodów osobistych nie wprowadził, ale za to swoich obywateli nieustannie obserwuje. A nawet dyskretnie i elektronicznie wskazuje im, gdzie są mile widziani, a gdzie nie.
Parę dni temu usłyszałam o kamerach, które zaobserwowawszy powiedzmy szarpaninę, surowym głosem zwracają uwagę uczestnikom szarpaniny, że zachowują się niestosownie. Dziś natomiast dowiedziałam się o istnieniu - dość powszechnym - urządzeń zwanych 'mosquitos', emitujących nieprzyjemnie dźwięki o częstotliwości słyszanej prawie wyłącznie przez osoby poniżej lat 20. Urządzenia te montuje się - gdzieś od 2006 - w tych miejscach, gdzie młodzież, zwłaszcza hałaśliwa, jest niemile widziana, a więc w sklepikach, na skwerkach itp. Temat został ostatnio podniesiony przez media ze względu na protesty rodziców dzieci i młodzieży zachowującej się zupełnie poprawnie, a mimo to mającej problem, ze względu na nieprzyjemne doznania, z wejściem z mamą do kiosku.
Z wielu względów lepszą metodą wydaje się puszczanie w kilkudziesięciu sklepach sieci Co-op Mozarta i Vivaldiego. Nazwałabym tę metodę odstraszająco-edukacyjną. I jakąś taką sympatyczniejszą - mówiące kamery rozpoznające twarze i numery rejestracyjne, odstraszające dźwięki, samochody odmawiające ruszenia z miejsca dopóki pasażer nie zapnie pasów... Jakoś mi trochę nieswojo.
Dla zainteresowanych: mosquito sound. Ja go słyszę. Może na tej podstawie dałoby się jakoś zaktualizować moją metrykę i zmienić rok urodzenia na powiedzmy 1987?
wtorek, 12 lutego 2008
Obywatele kontrolowani elektronicznie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
moje uszy... ten dzwiek potrafi mnie wyrwac z najglebszego snu.
Nie dziwię się, że Ci nieswojo.
Orwellowska wizja nabiera konkretu napędzana niepohamowaną tendencją do sięgania po różne nowinki techniczne szybciej niż stają się one obiektem uniwersalnej refleksji: do czego to wszystko prowadzi?
Z jednej strony dyskusje na temat 'do czego to prowadzi' się odbywają, z drugiej jednak strony Brytyjczycy zdają się tolerować bardzo daleko idącą kontrolę w imię bezpieczniejszego społeczeństwa. Bardzo intensywnie protestują przeciwko wprowadzeniu dowodów osobistych, bo widzą to jedynie jako zwiększenie bazy danych o obywatelach. Na dodatek nie wierzy się (i jak pokazują wydarzenia ostatnich miesięcy ubiegłego roku - calkiem slusznie),że te bazy nie są bezpieczne i mogą łatwo dostać się w niepowołane ręce. Nie ma natomiast tak intensywnych i powszechnych protestów dotyczących kamer, odcisków palców. Owszem są, ale słabe. Większość się na te kamery (jestem w Londynie filmowana 300 razy dziennie) zgadza. Mało tego, wkrótce odbędą się wybory na mera Londynu i jeden z silnych kandydatów w swojej kampanii postuluje wprowadzenie kamer na żywo przekazujacych obraz policji w autobusach (obecnie są w autobusach, ale nagrywają na taśmę).
Orwell nie był aż takim wizjonerem, jak się nie-wyspiarzom wydaje. On po prostu uchwycił pewne charakterystyczne cechy wyspiarskiej społeczności i trochę je rozdmuchał.
Ja tez go słyszę (23 l.) i moj brat tez (27 l.). To jakas dziwna ta wyłączność.
ja nic nie slysze. ale nie mam dzwieku w kompie ;-)
pomijając aspekt moralno-prawny tego wynalazku, fascynuje mnie, że wynalezli cos takeigo, co działa (mniej więcej) na tzw target.
Na target to lepiej by dzialal pomysl kanadyjski - swiatlo uwypuklajace pryszcze :)
No to się postarzałem, nie słyszę... renifer
Nic się nie martw Reniferze. ja słyszę, ale za mam zmarszczki...
Prześlij komentarz