Natknęłam się dziś w The Times (wydanie niedzisiejsze) na wspomnienie o zmarłym 31 stycznia fotografie o nazwisku Jorge Lewinski.
Tak, urodzony w Polsce 1921 roku. We Lwowie. Obecnie Ukraina, a jeszcze niedawno Związek Radziecki - tu czytelnicy Times'a otrzymali małą próbkę skomplikowanych losów tej części Europy.
Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, a że te parę dostępnych w sieci zdjęć całkiem mi się spodobało, niniejszym przytaczam parę słów o Lewinskim za Times'em. Nazwijmy to luźnym tłumaczeniem fragmentów.
Lewinski był niezmordowanym kronikarzem świata sztuki współczesnej - fotografował współczesnych mu artystów, zarówno tych bardzo znanych, jak i tych o mniejszym rozgłosie. Fotografowanie w miarę możliwości wszystkich, a nie tylko tych łatwo rozpoznawalnych, było nieprzypadkowe. Do tego stopnia nieprzypadkowe, że odmówił sprzedaży swoich zdjęć dla Tate, wybierając dom hrabiego Burlington, dwunastego księcia hrabstwa Devon - Chatsworth House, gdyż książę zgodził się na wystawę przekrojową, przedstawiającą wszystkich artystów z lat 60-tych i 70-tych razem, a nie tylko wybór najbardziej znanych modeli.
Lewinski późno zaczął karierę fotografa, dopiero po 40-tce (dobra wiadomość dla tych czterdziestolatków, którzy mają poczucie zmarnowanego życia - możemy jeszcze coś z tym zrobić!) i po trzydziestu latach ją zakończył a w czasie jej trwania był dość samowystarczalny - sam namawiał artystów do pozowania, sam wywoływał filmy i sam robił odbitki.
Album z jego zdjęciami został wydany dwa lata temu i można go kupić tutaj, za jedyne pięć funtów. Plus koszty przesyłki, większe od ceny samego albumu. To chyba się w weekend przejdę do Royal Academy of Arts i może nawet obejrzę, co dowieźli z Rosji, i o co było tyle krzyku.
Tak, urodzony w Polsce 1921 roku. We Lwowie. Obecnie Ukraina, a jeszcze niedawno Związek Radziecki - tu czytelnicy Times'a otrzymali małą próbkę skomplikowanych losów tej części Europy.
Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, a że te parę dostępnych w sieci zdjęć całkiem mi się spodobało, niniejszym przytaczam parę słów o Lewinskim za Times'em. Nazwijmy to luźnym tłumaczeniem fragmentów.
Lewinski był niezmordowanym kronikarzem świata sztuki współczesnej - fotografował współczesnych mu artystów, zarówno tych bardzo znanych, jak i tych o mniejszym rozgłosie. Fotografowanie w miarę możliwości wszystkich, a nie tylko tych łatwo rozpoznawalnych, było nieprzypadkowe. Do tego stopnia nieprzypadkowe, że odmówił sprzedaży swoich zdjęć dla Tate, wybierając dom hrabiego Burlington, dwunastego księcia hrabstwa Devon - Chatsworth House, gdyż książę zgodził się na wystawę przekrojową, przedstawiającą wszystkich artystów z lat 60-tych i 70-tych razem, a nie tylko wybór najbardziej znanych modeli.
Lewinski późno zaczął karierę fotografa, dopiero po 40-tce (dobra wiadomość dla tych czterdziestolatków, którzy mają poczucie zmarnowanego życia - możemy jeszcze coś z tym zrobić!) i po trzydziestu latach ją zakończył a w czasie jej trwania był dość samowystarczalny - sam namawiał artystów do pozowania, sam wywoływał filmy i sam robił odbitki.
Album z jego zdjęciami został wydany dwa lata temu i można go kupić tutaj, za jedyne pięć funtów. Plus koszty przesyłki, większe od ceny samego albumu. To chyba się w weekend przejdę do Royal Academy of Arts i może nawet obejrzę, co dowieźli z Rosji, i o co było tyle krzyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz