W sobotę wybrałam się do mojej ulubionej brytyjskiej instytucji, a mianowicie do charity shop (sklepu z używanymi rzeczami - nie tylko ciuchami! - prowadzonego przez jedną z licznych organizacji charytatywnych). Idea sklepów z przedmiotami, które jednym są zupełnie niepotrzebne a innym bardzo mogą się przydać podoba mi się i często do nich zaglądam. Zwykle kupuję w nich książki dwojakiego rodzaju - te 'jednorazowego użytku', a więc powieści, oraz te powiedzmy popularno-naukowe, z których interesuje mnie może 5 stron i w związku z tym nie jestem przygotowana na wysupłanie na nie z ziejących pustką czeluści mojego portfela więcej niż funta. Tym razem zakupiłam A Little Book Of Gargoyles Mike'a Hardinga.
Jako że zbieram zdjęcia (to znaczy robię zdjęcia) gargulcom w nadziei na zrobienie kiedyś Galerii Gargulców, zajrzałam do książki z zainteresowaniem. Tym większym, że trafiłam na stronę zatytułowaną Sheela na Gigs. O Sheelach nigdy wcześniej nie słyszałam, obrazek był więc dość szokujący - była na nim wykuta w kamieniu uśmiechnięta, rozkraczona postać kobieca prezentująca wszem i wobec swój srom.
Sheele znajdujące się na Wyspach Brytyjskich (45 w Wielkiej Brytanii, 101 w Irlandii) są w (na) budowlach (głównie kościołach) pochodzenia normańskiego i mają około 800 lat. Ich znaczenie i szczegóły pochodzenia są nieznane. Niektórzy uważają, że są one elementem pogańskich wierzeń, który przedostał się do chrześcijańskich świątyń. Dlaczego pogańskich? Jak napisano na świetnej stronie poświęconej Sheela-na-Gig takie wytłumaczenie pochodzi prawdopodobnie z poglądu, że "nic, co jest tak wulgarne nie może być chrześcijańskie". Feministki twierdzą za Gimbutas, że jest to przykład Bogini. Jeszcze inni widzą w Sheelach symbol płodności, jeszcze inni romańskie ostrzeżenie przed rozpustą i pożądaniem a jeszcze inni sugerują, że figurki miały odstraszać diabła.
Jak było naprawdę - nie wiadomo. Jak kogoś temat zainteresował, to naprawdę polecam strony www.sheelanagig.org. Jest tam chyba wszystko, łącznie z odnośnikami do dalszych lektur, już papierowych. Wszystko to jednak po angielsku. Po polsku mogę odesłać chyba jedynie do artykułu Anny Kohli na temat bogiń.
poniedziałek, 18 lutego 2008
Sheela na Gig
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Viera, normalnie jestem wniebowzięty :-) Chyba czytasz w moich myślach :-) Właśnie pracuję nad drugą częścią "Pasji według Angela" :-) a tam jest o Sheilach również :-). Wiele z nich zostało zniszczonych w czasach Cromwella. Na marginesie są fascynujące. Pozdrawiam
No i jak idzie praca? Tłumaczenie to moim zdaniem ciężka harówa. Ja zdecydowanie nie mam do tego talentu (łatwiej mi przychodzi czytanie w myślach :), choć znam osoby, którym to sprawia przyjemność. Ba, nawet z tego żyją!
A Sheelom na pewno poświęcę więcej uwagi.
Prześlij komentarz