wtorek, 12 lutego 2008

Obywatele kontrolowani elektronicznie

Wpadłam ze skrajności w skrajność. Z kraju, w którym nieustannie trzeba się meldować i legitymować do kraju, który obowiązku meldunkowego i dowodów osobistych nie wprowadził, ale za to swoich obywateli nieustannie obserwuje. A nawet dyskretnie i elektronicznie wskazuje im, gdzie są mile widziani, a gdzie nie.

Parę dni temu usłyszałam o kamerach, które zaobserwowawszy powiedzmy szarpaninę, surowym głosem zwracają uwagę uczestnikom szarpaniny, że zachowują się niestosownie. Dziś natomiast dowiedziałam się o istnieniu - dość powszechnym - urządzeń zwanych 'mosquitos', emitujących nieprzyjemnie dźwięki o częstotliwości słyszanej prawie wyłącznie przez osoby poniżej lat 20. Urządzenia te montuje się - gdzieś od 2006 - w tych miejscach, gdzie młodzież, zwłaszcza hałaśliwa, jest niemile widziana, a więc w sklepikach, na skwerkach itp. Temat został ostatnio podniesiony przez media ze względu na protesty rodziców dzieci i młodzieży zachowującej się zupełnie poprawnie, a mimo to mającej problem, ze względu na nieprzyjemne doznania, z wejściem z mamą do kiosku.

Z wielu względów lepszą metodą wydaje się puszczanie w kilkudziesięciu sklepach sieci Co-op Mozarta i Vivaldiego. Nazwałabym tę metodę odstraszająco-edukacyjną. I jakąś taką sympatyczniejszą - mówiące kamery rozpoznające twarze i numery rejestracyjne, odstraszające dźwięki, samochody odmawiające ruszenia z miejsca dopóki pasażer nie zapnie pasów... Jakoś mi trochę nieswojo.

Dla zainteresowanych: mosquito sound. Ja go słyszę. Może na tej podstawie dałoby się jakoś zaktualizować moją metrykę i zmienić rok urodzenia na powiedzmy 1987?

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

moje uszy... ten dzwiek potrafi mnie wyrwac z najglebszego snu.

Unknown pisze...

Nie dziwię się, że Ci nieswojo.
Orwellowska wizja nabiera konkretu napędzana niepohamowaną tendencją do sięgania po różne nowinki techniczne szybciej niż stają się one obiektem uniwersalnej refleksji: do czego to wszystko prowadzi?

vierablu pisze...

Z jednej strony dyskusje na temat 'do czego to prowadzi' się odbywają, z drugiej jednak strony Brytyjczycy zdają się tolerować bardzo daleko idącą kontrolę w imię bezpieczniejszego społeczeństwa. Bardzo intensywnie protestują przeciwko wprowadzeniu dowodów osobistych, bo widzą to jedynie jako zwiększenie bazy danych o obywatelach. Na dodatek nie wierzy się (i jak pokazują wydarzenia ostatnich miesięcy ubiegłego roku - calkiem slusznie),że te bazy nie są bezpieczne i mogą łatwo dostać się w niepowołane ręce. Nie ma natomiast tak intensywnych i powszechnych protestów dotyczących kamer, odcisków palców. Owszem są, ale słabe. Większość się na te kamery (jestem w Londynie filmowana 300 razy dziennie) zgadza. Mało tego, wkrótce odbędą się wybory na mera Londynu i jeden z silnych kandydatów w swojej kampanii postuluje wprowadzenie kamer na żywo przekazujacych obraz policji w autobusach (obecnie są w autobusach, ale nagrywają na taśmę).

Orwell nie był aż takim wizjonerem, jak się nie-wyspiarzom wydaje. On po prostu uchwycił pewne charakterystyczne cechy wyspiarskiej społeczności i trochę je rozdmuchał.

Anonimowy pisze...

Ja tez go słyszę (23 l.) i moj brat tez (27 l.). To jakas dziwna ta wyłączność.

Anonimowy pisze...

ja nic nie slysze. ale nie mam dzwieku w kompie ;-)

pomijając aspekt moralno-prawny tego wynalazku, fascynuje mnie, że wynalezli cos takeigo, co działa (mniej więcej) na tzw target.

vierablu pisze...

Na target to lepiej by dzialal pomysl kanadyjski - swiatlo uwypuklajace pryszcze :)

renifer pisze...

No to się postarzałem, nie słyszę... renifer

vierablu pisze...

Nic się nie martw Reniferze. ja słyszę, ale za mam zmarszczki...