Tak, tym się właśnie zajmuję. Grzebaniem w życiorysie. Własnym, zawodowym, starając z zrobić z niego - odpowiednio dobierając słowa - atrakcyjne opakowanie, w które zawijam produkt, czyli siebie. Poszukuje potencjalnych klientów, wysyłam im ładnie zapakowane paczuszki i czekam na sygnał, że chcą się przyjrzeć się bliżej zawartości paczuszki. Liczę na to, że w końcu ktoś zechce tę zawartość kupić.
Moje poprzednie, ubiegłoroczne podejście do samosprzedaży nie było zbyt udane. Po dwóch rozmowach uznałam, że mój stan umysłu uniemożliwia mi mówienie o sobie bez pomniejszania swoich zasług i że w związku z tym szukanie pracy nie ma sensu - trzeba je odłożyć na lepsze czasy. Które być może nadeszły, właśnie to sprawdzam.
Zajmuje mi to wszystko bardzo dużo czasu. I nie zostawia wiele miejsca na myślenie o czymś innym niż praca, obecna i przyszła. Wieczory mam zajęte sprzedawaniem siebie, analizowaniem produktu w celu znalezienia jego najsilniejszych stron, wymyślaniem strategii marketingowej. Nie idzie mi łatwo, strasznie skapcaniałam w tej Wielkiej Brytanii. Nie jest to rzecz jasna wina Wielkiej Brytanii, tylko nieprzewidziany przeze mnie koszt pewnych decyzji nie mających w sumie nic wspólnego z miejscem, w którym mieszkam. Cóż, trzeba się zabrać za odwracanie procesu skapcaniania, a to też zajmuje czas.
Tyle tytułem wyjaśnienia mojego milczenia - sama mam nadzieję, że przerwa nie będzie się przedłużała, bo bardzo mi własnego bloga brakuje.
Moje poprzednie, ubiegłoroczne podejście do samosprzedaży nie było zbyt udane. Po dwóch rozmowach uznałam, że mój stan umysłu uniemożliwia mi mówienie o sobie bez pomniejszania swoich zasług i że w związku z tym szukanie pracy nie ma sensu - trzeba je odłożyć na lepsze czasy. Które być może nadeszły, właśnie to sprawdzam.
Zajmuje mi to wszystko bardzo dużo czasu. I nie zostawia wiele miejsca na myślenie o czymś innym niż praca, obecna i przyszła. Wieczory mam zajęte sprzedawaniem siebie, analizowaniem produktu w celu znalezienia jego najsilniejszych stron, wymyślaniem strategii marketingowej. Nie idzie mi łatwo, strasznie skapcaniałam w tej Wielkiej Brytanii. Nie jest to rzecz jasna wina Wielkiej Brytanii, tylko nieprzewidziany przeze mnie koszt pewnych decyzji nie mających w sumie nic wspólnego z miejscem, w którym mieszkam. Cóż, trzeba się zabrać za odwracanie procesu skapcaniania, a to też zajmuje czas.
Tyle tytułem wyjaśnienia mojego milczenia - sama mam nadzieję, że przerwa nie będzie się przedłużała, bo bardzo mi własnego bloga brakuje.
3 komentarze:
kochana Vieroblu, życzę abyś w miarę szybko, tak szybko jak się da, złapała falę, równowagę, oddech i żeby wszystko się dobrze ułożyło! Lada dzień skontaktuje się z Tobą moja Z., bo ma dla Ciebie mały prezent ode mnie:) (o ile już tego nie zrobiła, bo coś nie mogę jej ostatnio złapać i nie mam nowin...)
pozdrawiam serdecznie i wiosennie
Zyczę Ci wlasciwego dobrania słów dla odbiorców tych paczuszek - bo właściwe sformułowanie jest połową sukcesu. Pozdrawiam Halina
no to jedziemy na tym samym wozku:) rzezbiarstwo stosowane we wlasnym zyciorysie uskuteczniam od tygodnia i pewnie jeszcze to potrwa zanim sie znajdziemy - Moj Wymarzony Pracodawca i ja:)
Prześlij komentarz