niedziela, 9 marca 2008

Opowieści Wielkanocne, czyli gdzie są wszystkie suche bułki

Podążanie tropem opisanych wczoraj hot cross buns, czyli bakaliowych bułek ozdobionych krzyżem, doprowadziło mnie dziś w południe do pubu we wschodnim Londynie (Bow). Dlaczego tam? Otóż związana jest z tym pubem pewna historia, prawdziwa, czy też nie, jako ciekawostka warta przytoczenia.

Jak można przeczytać na tablicy zamieszczonej na zdjeciu obok, 126 lat temu (czyżby tablicę zmieniano co roku? dopisek mój) owdowiała matka, oczekując powrotu swego syna marynarza w Wielki Piątek, upiekła dla niego hot cross bun. Syn nigdy z rejsu nie wrócił, a wdowa co roku, do końca swych dni, odkładała w Wielki Piątek jedną bułkę dla syna.

Pewne szczegóły historii są niespójne - jedni piszą, że budynek, w którym mieści się pub był kiedyś budynkiem mieszkalnym, zamieszkałym przez rzeczoną wdowę i po jej śmierci nowi właściciele, którzy znaleźli spory zapas suchych bułek, przejęli się historią i postanowili kontynuować tradycję co roku dokładając do zawieszonej nad barem kolekcji kolejną bułkę. Inne wersje mówią, że wdowa była właścicielką pubu. Tak czy owak ponoć do dziś w Wielki Piątek marynarz dokłada kolejną bułkę.

Bułki widać w siatce - trochę są zakurzone... I proszę docenić, że odważyłam się wejść do pubu w celu zrobienia zdjęcia mimo tego, że zbita szyba w drzwiach i ślady krwi raczej nie zachęcały... Towarzystwo wewnątrz, złożone z niedomytych panów przy piątym piwie (południe) też nie. Barmanka była jednak niezwykle miła.


8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

i to mi się podoba :-) Przy odrobinie dobrej woli można jeszcze tu znaleźć piekarnie wypiekające chleb o smaku chleba, takie rodzinne bakeries, gdzie cheese and onion pasite ma smak i zapach i zmusza do myślenia, nie tylko w ktegoriach CP, ale również w takich, że trauma po kolonializmie przybrała rozmiary absurdu i brytyjczycy (bóg wie z ilu nacji to się składa :-) ) muszą w końcu powiedzieć, wiemy jak smakuje chleb i bułki :-)

vierablu pisze...

Oh, jest tu wiele dobrego pieczywa, trzeba tylko mieć odwagę spróbowania czegoś innego niż tosty. Bajgle na przykład (skądinąd pochodzenia polsko-żydowskiego, dotarły do Wielkiej Brytanii poprzez Stany Zjednoczone)są naprawdę pyszne. Nawet te z supermarketu.

Zanik małych piekarni wszędzie na świecie psuje smak chleba. Jakimś wyjściem jest domowa maszyna do pieczenia, zastanawiam się nad kupieniem takowej.

renifer pisze...

A ja piekę bez maszyny, w zwyczajnym elektrycznym piekarniku i pyszności wychodzą! :)

vierablu pisze...

Mnie pieczenie chleba kojarzy sie z tym wielogodzinnym wysilkiem, jaki obserwowalam gdy babcia piekla chleb i wyrabiala ciasto w takim wielkim drewnianym czyms, co w tej chwili nie pamietam, jak sie nazywa, dlatego pomyslalam o maszynie. Bo ponoc do niej tylko wrzuca sie skladniki i wyjmuje chleb. Ale skoro mowisz, ze mozna tak zwyczajnie, w piekarniku, to moze sie skusze. Podaj przepis :)

renifer pisze...

Ręcznie to trzeba się nagnieść! Nie mam konkretnego przepisu, robię "na oko". W ciepłym mleku albo wodzie rozpuszczam drożdże (5dkg) z odrobiną brązowego cukru i soli, dodaję z pół szklanki mąki i zostawiam, żeby się "wzruszyło". Potem dodaję więcej płynu (mleko lub woda) i dosypuję mąkę. Teraz jest moment gniecenia. Im dłużej, tym lepiej. Ciasto powinno odchodzić od dłoni, dość gęste. Pod koniec dodaję trochę oliwy z oliwek. Wariacje: z gotowanymi ziemniakami, marchewkami, ziarnami itp. Przekładam do formy albo formuję bułeczki (łatwiej kontrolować stan "upieczenia") i do dobrze nagrzanego piekarnika. Mniam! :)
A ta drewniana balia, to sie chyba nazywa dzierża?

renifer pisze...

A, przed włożeniem do piekarnika musi najpierw dobrze wyrosnąć!

Anonimowy pisze...

to coś nosi nazwę: DZIEŻA

Angielski dla każdego pisze...

Pozwoliłam sobie zalinkować tego posta na moim blogu www.angielskidlakazdego.blox.pl w temacie Easter in Poland.

Pozdrawiam :)