Nareszcie. Idę do teatru. Od ponad dwóch lat się wybieram, przeglądam repertuary, które potem Nastolatka hurtem wyrzuca, gdy ma jeden ze swoich gwałtownych ataków chęci na sprzątanie, zastanawiam się... Nic nie przyciągało mojej uwagi, aż do dziś, kiedy to zobaczyłam kątem oka w gazecie, porzuconej na sąsiednim siedzeniu, tytuł:
A Couple of Poor, Polish-Speaking Romanians.Oczywiście najbardziej lubimy te piosenki, które już kiedyś słyszeliśmy, nic więc dziwnego, że z dziesiątek sztuk teatralnych zainteresowała mnie ta, która ma w tytule
Polish. I którą napisała, jak się okazuje, Dorota Masłowska.
Bliżej zainteresowanym polecam
rozmowę z Lisą Goldman. Jej zdaniem sztuka jest "inna i inspirująca". Eksplorująca (między innymi) temat polskiej ksenofobii, co jest szczególnie interesujące w kontekście ksenofobii z jaką spotykają się Polacy w Wielkiej Brytanii, problem Innego.
....
Trochę dziwnie jest być Innym. Całe życie byłam jednostką a tu nagle jestem częścią grupy, która zabiera pracę innym, śmieci i zapycha potomstwem szkoły. Jeszcze trochę, a zaczniemy tubylcze dzieci przerabiać na kiełbasy. Kto mieczem wojuje...
Nie jest to szczególnie miłe uczucie (bycie innym), mimo iż mit Polaka - idealnego pracownika ma się dobrze. W filmie
The Poles are coming (pełna wersja pod linką) był ten mit co prawda ilustrowany rozmową z Litwinami, ale co tam. Film był dość rzetelny, dość jasno pokazujący, że z masową emigracją właściwie każdy ma problem: imigranci, bo często decyzja o wyjeździe nie jest łatwa a życie w obcym kraju również; gospodarze, bo czują się zagrożeni; firmy w rodzinnym kraju, bo nie mają pracowników. I tylko właściciele firm w kraju gospodarzy się cieszą.
Dwie rzeczy mnie jednak zdenerwowały.
Pierwsza to burmistrz Gdańska. Jaki miał pomysł na ściągnięcie ludzi z powrotem do miasta? Przyjechał na Wyspę wyposażony w plakaty ze smutnymi dziećmi, tęskniącymi za mało znanym tatą; ze starszym panem samotnie spędzającym święta w kraju. Nie prościej było przywieźć ze sobą oferty pracy, zamiast sugerować zapracowanym emigrantom, że nie zdają sobie sprawy z tego, że rodziny za nimi tęsknią?
Druga to mit o leniwych Brytyjczykach. Och, część na pewno jest leniwa, tak jak i część Polaków. Przypominam jednakże, że spora część imigracji to ludzie, którzy nie chcieli pracować w Polsce za pensje minimalną, bo ona po prostu nie wystarcza na życie. Minimalna stawka w Wielkiej Brytanii też nie wystarcza. To znaczy wystarcza jedynie imigrantom, bo mają mniejsze koszty. "Leniwość" nie jest więc jakąś immanentną cechą jednego czy drugiego narodu, a zwykle kwestią ceny.