poniedziałek, 5 stycznia 2009

Puszczanie latawców

Po co żyć? Od czasu do czasu takie pytanie atakuje nas znienacka.
Różnie na nie odpowiadamy. Niektórzy bez namysłu rzucają: "Po to, by
co sobotę puszczać latawce", "Po to, by wychować dzieci na dobrych
ludzi", "Po to, by jak najwięcej zbłąkanych duszyczek sprowadzić na
drogę zbawienia", "Po to, by wybudować pierwszą ludzką osadę na
Marsie", "Po to, by wyszukać i opracować wszystkie teksty źródłowe
dotyczące mojego miasta", "Po to by własnoręcznie zbudować łódkę i
potem spędzać na niej każdy urlop".

Innych to pytanie wprowadza w zakłopotanie - sądzą, że odpowiedź
powinna być monumentalna, jak na przykład "Po to, by zlikwidować
biedę" albo "Po to, by osiągnąć nirwanę" lub "Po to, by sformułować
ogólną teorię wszystkiego" i boją się udzielić odpowiedzi pospolitej i
zwyczajnej. Tych chciałabym uspokoić - weźcie głęboki oddech, zróbcie
dziesięć przysiadów i weźcie przykład z tych, którzy nie boją się
przyznać, iż żyją po to, by co sobotę puszczać latawce.

Oprócz tych dwóch grup jest jeszcze trzecia - żałośni nieszczęśnicy,
którzy już, już mają z uśmiechem odpowiedzieć, że po to, żeby latawce,
gdy nagle bledną, smutnieją i milkną. Nie mogą sobie bowiem
przypomnieć, kiedy ostatnio wyszli ze swoim latawcem na pole. Jak
przez mgłę pamiętają, że wiele miesięcy temu postanowili pracować
troszkę więcej, żeby zarobić na bilet do Wietrznej Krainy, gdzie ich
latawiec mógłby w pełni rozwinąć skrzydła. Ich dodatkowy wysiłek
został dostrzeżony, dostali podwyżkę, awans, więcej obowiązków. Po
jakimś czasie powoli zaczęli zapominać, po co podjęli dodatkowy
wysiłek, pamiętali tylko, że muszą pracować więcej i więcej...

Moje postanowienie na ten rok (i kolejne) to uniknięcie cudu przemiany
środka w cel. Czego i Wam życzę.

8 komentarzy:

Michał pisze...

Życzyłbym wszystkiego najlepszego... gdyby nie to, że jest to strasznie roszczeniowa postawa wobec losu... Więc może TROCHĘ najlepszego, reszty nienajgorszego.

M!

Anonimowy pisze...

dzieki za ten wpis
pozdrawiam
malwina

Anonimowy pisze...

Udana reaktywacja! Sporadyczne zaglądanie w końcu przyniosło urobek, naczekałem się.

Na pytanie po co żyć - uważam - nie ma sensu odpowiadać. Życie - dla mnie - nie ma sensu. Ściślej: sensu, który dałby się sformułować jako odpowiedź na tak postawione pytanie. Z drugiej strony odróżniam przecież zycie bezsensowne od sensownego. Ale może mylę 'sensowne' z 'rozumne', 'wartościowe', czy z jeszcze czymś?

Wojciech Kubalewski

Unknown pisze...

Jak ladnie napisane ! I jak prawdziwie !

A jako dodatkowy bonus - spotkanie z dawno niewidzianym Wojtkiem !

Wszystkiego najlepszego w nowym jeszcze roku ! I tobie, Vierablu, i Tobie, Wojtku !

Magda M.

vierablu pisze...

Michale, nienajgorszego brzmi wystarczająco dobrze, dziękuję i odwzajemniam.

Wojtku, możemy oceniać jedynie sensowność swojego życia, dlatego też pytanie o sens nie wydaje mi sie takie znowu bezsensowne. Może jest podobne do pytania "czy jestem zadowolona ze swojego życia".

Anonimowy pisze...

@ Vierablu,

dla mnie pytanie o 'sens życia' prowadzi nieuchronnie do pytania o 'cel życia'. Życie nie ma celu. Jest bardzo nieprawdopodobnym zrządzeniem losu, że w ogóle powstało, że rozwinęło się aż do 'homo sapiens' (nazwa często bardzo na wyrost). Życie 'homo sapiens' oglądane z mojego miejsca nie rożni się nadzwyczajnie od życia pietruszki. A życie tej ostatniej też nie ma sensu. Jesteśmy, bo tak chciał ślepy los, i możemy, jeśli nam sił ducha na to wystarczy, do ostatniego tchu zachwycać się tym losem na loterii, jaki nam przypadł w udziale. Niektórym z nas wystarcza rozumu, aby 'gołej egzystencji' nadać jakieś wyższe sensy, cele. Ale nawet nasz altruizm jest wynikiem ewolucji i służył powiększeniu szans gatunku na przetrwanie, więc istnieje spora szansa, że i tak my i wszystkie nasze mniej lub bardziej piękne sensy nie znikniemy w pustce 'śmierci termodynamicznej' wszechświata, przy której nasze wyobrażenie o tym, co to jest 'nic' jest przerażająco nieadekwatne. Teraz dopiero, a nie po obietnicy 'życia wiecznego wśród Aniołów i Świętych Zastępów u boku Pana' spróbujmy żyć przyzwoicie, a komu rozumu wystarczy - mądrze. Sądzę, że nie zmieniłbym mojej odpowiedzi niezależnie, czy miałbym odpowiadać na pytanie o sens mojego życia, czy o sens życia w ogóle.

Życie jest bez sensu, ale mamy szansę nadać mu jakiś sens.

Czy zechcemy? Czy podołamy?

Serdecznie,

Wojciech Kubalewski

Anonimowy pisze...

@ Magda

No coś takiego! Kręte są nasze ścieżki. Bardzo, bardzo się cieszę, że znowu się czytamy - choćby tak skromnie, jak to w komentarzu do bloga jest możliwe. Często o Tobie myślę, szczególnie jeden Twój plan ciągle mnie ciekawi. Skorzystam z okazji i odezwę się prywatnie: e-adres bez zmian?

Wojciech Kubalewski

P.S.
Zobacz, jak mi charakter zepsułaś: nie pierwszy już raz pozytywnie odbierasz mój komentarz, że aż przywykłem, i nie dziękuję za uznanie. tak, jakby to było coś oczywistego, i że uznanie Twoje należy mi się jak psu miska. A tak nie jest i jak najszybciej za dobre słowo dziękuje.

Unknown pisze...

Czesc, Wojtku: a juz cie chcialam zrugac, ze Beata pisze o celu zycia tak lekko i wdziecznie, za pomoca latawcow, a Ty z takiej grubej rury...
No, ale mi nie wypada, bo potem milo o mnie napisales.
Moj mail w robocie taki sam, jak zawsze.
Sciskam, napisz, co u Was, pozdrowienia dla Beaty.
Ide puscic jakiego latawca.
Magda