sobota, 12 kwietnia 2008

Deportacje

Przypadek 1:

Obywatelka Ghany przyjechała do Zjednoczonego Królestwa na wizie studenckiej, pięć lat temu. Nie dość, że zaczęła pracować - na co studencka wiza nie pozwala - to jeszcze jej wiza straciła ważność. Kobieta, matka dwójki dzieci, nie wróciła do ojczyzny. Zachorowała tutaj na raka. Pozostanie na Wyspie dawało jej jakąś szansę na przeżycie, powrót natomiast wiązał się z pewną śmiercią - szpitale w Ghanie nie dysponują odpowiednimi lekami.
Została - z pełną świadomością, że oznacza to dla niej wyrok śmierci - deportowana. Dwa miesiące po deportacji zmarła.

Przypadek 2:
Przebywający w brytyjskim więzieniu od 7 lat osobnik, znany jako "prawa ręka Osamy Bin-Ladena w Europie", nie został deportowany do Jordanii (gdzie też jest oskarżony o terroryzm), gdyż groziłyby mu tam tortury. Z tego samego powodu nie deportowano 12 oskarżonych o terroryzm Libijczyków.

Przypadek 3
Obywatel Angoli, przybyły tu z synem, starał się o azyl. Nie otrzymał i groziła mu deportacja. Popełnił samobójstwo, by umożliwić nieletniemu synowi pozostanie na Wyspie do czasu osiągnięcia przez niego pełnoletności, kiedy to sam stanie oko w oko z widmem deportacji.

Przypadek 4
Młody przestępca seksualny, mający na swoim koncie 11 ataków na kobiety, nie został deportowany do Sierra Leone, gdyż byłoby to w konflikcie z jego prawem do "życia rodzinnego" (rodzinę ma tutaj).

Przypadek 5 i 6
Irańscy geje, kobieta i mężczyzna. Po przyjeździe do Zjednoczonego Królestwa dowiedzieli się, że ich partnerzy zostali aresztowani i otrzymali wyroki śmierci za swoją orientację seksualną. Jeden wyrok już został wykonany. Złożyli wnioski o azyl, zostały one odrzucone. Czekają na deportację, jednocześnie walcząc o zmianę decyzji, oznaczającej dla nich wyrok śmierci.

Przypadki różne
Azylanci, którzy azylu nie dostali, czekają dość długo na deportację. W czasie pomiędzy odmową azylu a deportacja nie mają prawa do opieki medycznej.

Nieciekawie to wygląda, prawda?

4 komentarze:

andsol pisze...

Przypuszczam, że w niezbyt dalekiej przyszłości tak odmieni się pojmowanie praw imigrantów (szczególnie ciemnoskórych) i takie nowe reguły administracyjne zostaną wprowadzone (wtedy nie będzie potrzeby nazywać ich prawami), że zrobi się bardzo nieciekawie. Na ścianach stoją już wypisane trzy odpowiednie słowa, ale nie zawsze mamy czas na przemyślenie ich...

Anonimowy pisze...

Już dziś możemy zadbać i przyjąć do naszych bogatych krajów _wszystkich_ chętnych (2 miliardy? 4?). Rachunek jest prosty: wystarczy zrezygnować z (szacuję z grubsza) z 97% obecnych dochodów osobistych i podzielić się nim - dał nam przykład Franciszek zwany świętym. Mniej drastycznie byłoby np. zrezygnować ze 'Wspólnej Polityki Rolnej' i jej odpowiednika w USA. Przez co cena bawełny (to tylko przykład) produkowanej w Afryce nie byłaby dwa razy wyższa od tej produkowanej w USA. Tym prostym sposobem poziom opieki medycznej w UK będzie bardzo podobny do tego, jaki jest dostępny w Ghanie.

Krótka wersja tego pomysłu brzmi - fair play (albo choćby fair trade).

Aby było jasne, gorzką przełykam łzę, gdy to czytam. Ja - też będąc uchodźcą (kiedyś) - miałem dużo więcej szczęścia. I bielszą skórę? Potrafię wzbudzić w sobie dużo empatii.

Ale nie pytaj, czy naprawdę wiem, jak urządzić świat cały, aby był sprawiedliwy. Lenin sądził, że wie, ale my wiemy, że nie wiedział. Albo nie umiał zamienić słowa w ciało?

Zmieniam kawałek świata, na którym mam tu wpływ, tak, jak potrafię. Więcej nie dam rady, a jestem już nie dość młody, aby chcieć wierzyć, że sprawiedliwy świat jest możliwy.

Uściski znad Wisły,

Wojciech Kubalewski

vierablu pisze...

Brytyjska polityka dotycząca nielegalnych może faktycznie przyprawić o niejedną łzę. Są tej polityki rezultaty - liczba czekających na azyl maleje.

Wojtku piszesz o fair play - dla mnie czymś takim byłoby powiązanie przyjmowania wykształconych imigrantów z legalizowaniem nielegalnych. Powiedzmy - na każdego lekarza z Ghany, którego przyjmujemy z otwartymi ramionami, legalizujemy pobyt jednego "zwykłego" Ghanańczyka, który jakimś cudem zdołał się na Wyspę dostać. Amerykańska loteria wizowa też jest rozwiązaniem fair. To, co robi rząd brytyjski - pozwala zostać przestępcom, wyrzuca uciekinierów z np. z Iraku i Zimbabwe - powoduje u mnie odruchy wymiotne.
Przestępcy się nie wyrzuca, bo wiadomo do którego więzienia w swoim kraju pójdzie i wiadomo na pewno, że tam stosuje się tortury. Śmierć (po deportacji) niewinnego homoseksualisty jest pewna tylko na jakieś 90%...

Anonimowy pisze...

Każdego szkoda. W GB jest najdłużej istniejąca demokracja na świecie i - niestety - należy nauczyć się nią manipulować. A jeśli ktoś - ojciec dwójki dzieci - ginie w wypadku to dobrze? Każdy ma swój dług karmiczny...