wtorek, 2 marca 2010

Dziura, czyli upadek mitu

Drogi. Temat bolesny dla mieszkańców Polski, zwłaszcza tych zmotoryzowanych. Nic dziwnego więc, że tutejsze asfaltowe powierzchnie budziły mój zachwyt i zazdrość. Po cichu podejrzewałam Brytyjczyków o posiadanie jakiejś tajemniczej receptury, cudownego składnika dodawanego do asfaltu powodującego, że nawet nawierzchnia położona wiele lat temu jest gładka i pozbawiona dziur.


Dzisiaj, korzystając z przepięknej, słonecznej i ciepłej pogody (nareszcie!) udałam się na dłuższy spacer. Jak zwykle, gotowa podziwiać gładkie, czarne nawierzchnie. Nic z tego - asfalt przypomina dżinsy mojej córki. No, może niezupełnie - mniej więcej jedna trzecia dziur w drogach jest już załatana.

Ładne, brytyjskie drogi to nie wynik zastosowania tajemniczej receptury, a łagodny klimat. Mroźniejsza niż zwykle zima ujawniła całą prawdę.

Brytyjskie dziury w drogach mają nawet swoją stronę internetową: Potholes , na której to stronie jest wyszukiwarka dziur w drodze. Można tam znaleźć dziury nienaprawione, nienaprawione z historią (nienaprawiania?), naprawione i naprawione z historią. Na mojej ulicy nie ma żadnej, a przecież widzę z okna, że są dwie. Naprawione, bez historii.

4 komentarze:

zośka pisze...

Cieszę się ,że piszesz. A z dziurami jest właśnie dokładnie tak - sprawa klimatu, jak śmiesznie by to nie brzmiało:)

vierablu pisze...

Muszę się chyba przelecieć do Finlandii i przyjrzeć się tamtejszym drogom. Dawno tam nie byłam. Tęsknię wręcz. A drogi u nich takie szare, nie znam się na tym, ale z pewnością jest to coś odporniejszego niż mieszanka asfaltowa używana bardziej na południu. Chciałam napisać 'na kontynencie'... Chyba się niepostrzerzenie brytanizuję.

Wojciech pisze...

Czy jest z nami ktoś z kraju, w którym mróz zimą wypada, jak w Polsce, przez wiele tygodni, a nie raz na generację, jak w UK? Sięgam pamięcią do dróg alpejskich, które są skute mrozem czasem i przez kilka miesięcy w roku, do dróg sub alpejskich poddanych okolicznościom pogodowym omal nie identycznym do panujących w Polsce. Żaden mit mi się nie obalił. A z faktów pozostaje w mocy ten jeden, że nawierzchnie bitumiczne można tworzyć w rożnych gatunkach i o rożnych parametrach technicznych. Wystarczy uznać, że lepiej jest, jeśli drogę należy łatać raz na 12 lat, niż dwanaście razy na jeden sezon (przy tej ostatnie opcji dane jest mi mieszkać od 3 lat) i po sprawie. Beato, nie daj sobie wmówić, że polskie dziurawe drogi są zjawiskiem nieuniknionym i skutkiem działania jakichś sił niepodległych zabiegom ludzkiego rozumu. Anglicy budują drogi nieodporne na mróz, bo on się zdarza tak rzadko, że rachunek ekonomiczny każe raczej je raz na generację naprawić, niż budować odporne, ale droższe.

Moc serdeczności i dzięki za piwo z widokiem na Pałac Prezydencki. Później sobie pomyślałem, że z ogromna przyjemnością przy najbliższej okazji przedłużyłbym jego picie (labo dołożył kufli), przez co nasza rozmowa byłaby dłuższa.

Wojciech

P.S.
Podobno Król Kaczor Drugi zdecydował, że jednak nie Wawel, że musi być piramida Cheopsa. Mamy tu czasy łatwego zarobku dla prześmiewców.

Wojciech pisze...

No to wpadłem! Widzę w Twoim komentarzu do własnego bloga, że sama wymyśliłaś to, o czy ja mędrkuję. Uznaj proszę mój apel o nie dawanie się za bezprzedmiotowy.

Zawsze serdecznie,

Wojciech