Drogi. Temat bolesny dla mieszkańców Polski, zwłaszcza tych zmotoryzowanych. Nic dziwnego więc, że tutejsze asfaltowe powierzchnie budziły mój zachwyt i zazdrość. Po cichu podejrzewałam Brytyjczyków o posiadanie jakiejś tajemniczej receptury, cudownego składnika dodawanego do asfaltu powodującego, że nawet nawierzchnia położona wiele lat temu jest gładka i pozbawiona dziur.
Dzisiaj, korzystając z przepięknej, słonecznej i ciepłej pogody (nareszcie!) udałam się na dłuższy spacer. Jak zwykle, gotowa podziwiać gładkie, czarne nawierzchnie. Nic z tego - asfalt przypomina dżinsy mojej córki. No, może niezupełnie - mniej więcej jedna trzecia dziur w drogach jest już załatana.
Ładne, brytyjskie drogi to nie wynik zastosowania tajemniczej receptury, a łagodny klimat. Mroźniejsza niż zwykle zima ujawniła całą prawdę.
Brytyjskie dziury w drogach mają nawet swoją stronę internetową: Potholes , na której to stronie jest wyszukiwarka dziur w drodze. Można tam znaleźć dziury nienaprawione, nienaprawione z historią (nienaprawiania?), naprawione i naprawione z historią. Na mojej ulicy nie ma żadnej, a przecież widzę z okna, że są dwie. Naprawione, bez historii.