sobota, 30 sierpnia 2008

Tak, praca

Komentarz, otrzymany na blogu nieuzupełnianym od dwóch miesięcy zobowiązuje do odpowiedzi. Tak, Migg, to praca wysysa ze mnie całą energię.

W ostatnich miesiącach wpadłam ze skrajności w skrajność. Po ponad półrocznej pracy z domu przeniosłam się na halę, na której znajduje się ponad dwieście biurek. Nie jest to hala znana z Dilberta, na której stanowiska pracy są w boksach - to po prostu cale piętro bez ścian, z ciasno ustawionymi obok siebie biurkami, jedynie w miejscach, w których stykają się one 'twarzą', oddzielonymi ściankami niewiele wyższymi od ekranu laptopa (można stroić miny do sąsiadki z naprzeciwka).

Taka zmiana to jak przeprowadzka z cichej leśniczówki do centrum wielkiej metropolii. Metropolii w obcym kraju dodajmy, którego mieszkańcy posługują się nieznanym nam językiem. Och, Anglicy uwielbiają skróty! Jak napotykam w czterech zdaniach na zestaw 'slow' złożonych z: DO, SO, IDP, RDC, PDA, T+, BC, WTLL, WoW, PSR to ja, biedny DSM :), muszę najpierw tekst przetłumaczyć, potem nowych słówek się nauczyć. Potem jeszcze tylko pozostaje zapoznanie się z dzialaniem dziesiątek nieznanych mi maszyn oraz zapoznanie ze szczegolami kilkunastu dużych projektów.
Uff, powoli zaczynam rozumieć, o czym do mnie mówią, ale w dalszym ciągu wracam do domu z przeciążonym mózgiem, niezdolnym do wydobycia spod zalewu nowych bodźców jakiejkolwiek myśli, wartej przelania na papier.

Na zakończenie zrzut z ekranu - sprawdzacze pisowni miewają poczucie humoru:



Klawiatury natomiast odmawiają czasem wspólpracy - moja kategorycznie odmawia pisania l/ (l z kreską). Powstawialam parę ręcznie, ale ileż można!




6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No, czyli opłacało się co jakiś czas odświeżać feedy w zakładce ;)

Skróty rzeczywiście przyprawiaja o bój głowy, najgorsze jest to, że prawie każda grupa społeczna ma tę swoją nowomowę. Ja ostatnio zawzięcie uczę sie LO, DS, SAHM, IYKWIM... wrrr

Powodzenia

GabK pisze...

Uff, brzmi strasznie...a jeszcze jakbym taki spell-check zobaczyla...swoja droga, genialne!;)
Wytrwalosci!

Anonimowy pisze...

dzieki, ze sie odezwalas. przerazajacy opis. nienawidze takich hal.
a spellcheck genialny

vierablu pisze...

Wbrew pozorom ta hala pelna biurek nie jest az taka straszna, ale byc moze wynika to ze szczegolnej sytuacji, w jakiej znajduje sie firma - przeksztalcenie. Oznacza to mnostwo nowych osob, 'stare' odchodzace wraz z wiedza, zmiany stanowisk itp. Jednym sowem - calkowite zaburzenie wszystkich procesow (Migg - czyz firmy nie przypominaja zywych organizmow?). Takie siedzenie razem ulatwia komunikacje, ulatwia wypelnianie powstalych po operacji 'dziur', rany sie latwiej zablizniaja a przeszczep ma wieksza szanse na bycie wchlonietym z sukcesem. Nie chcialabym jednak w takich warunkach pracowac, gdy juz wszystko sie zagoi.

Rzut oka na hale pelna pustawych biurek (ze wzgledu na nieustajace zmiany wiekszosc to hot-desks i nikt nie zagrzewa przy biurku miejsca na tyle dlugo, by nagromadzic jakas znaczaca sterte dokumentow) i ludzi pochylonych w milczeniu nad ekranami laptow, przywodzi mysl, ze czlowiek jest tylko urzadzeniem peryferyjnym jakiegos ogromnego organizmu, do ktorego podlacza sie codziennie rano o 9, zeby go nakarmic zawartoscia swojego mozgu. Brrr...

Anonimowy pisze...

Współczuję. Nie tylko uczenie się nowych słów, ale i tyle ludzi dookoła. Podobno do nauki trzeba spokoju!

Ale i tak dobrze, że się odezwałaś.
Pozdrawiam Halina

Anonimowy pisze...

... karmienie zawartością własnego mózgu... brrr, za celne, bym nie radziła Ci jednak odpocząć trochę. buziaków moc. A "helpless" - faktycznie przezabawne:)