niedziela, 25 kwietnia 2010

Herbata

Odpoczywam po pysznym posiłku w marokańskim barze (ale nie w Maroku). Posiłku jedzonym zgodnie z lokalnym zwyczajem ze wspólnej miski i prawie palcami. Pozostali klienci baru jedzą po prostu palcami, bez "prawie". Nam podano sztućce, więc palcami jadłam tylko chleb namoczony w przepysznym sosie. Odpoczywam więc i zamawiam herbatę. Podano mi pół szklanki świeżych liści mity, zalanych wrzątkiem i bardzo sowicie posłodzonych. Pyszne, ale niezupełnie taki napój miałam na myśli zamawiając herbatę.


W myśli przebiegam różne napoje, podane mi, gdy zamówiłam herbatę:
  • czarna herbata z masłem, mlekiem i solą,
  • czarna herbata z cytryną,
  • napar ziołowy lub owocowy,
  • herbata zielona,
  • wspomniany wyżej ulepek miętowy,
  • czarna herbata z mlekiem i cukrem,
  • dzbanek czarnej herbaty,
  • napar z imbiru.
Nie ukrywam, że pierwsza wymieniona na liście zaskoczyła mnie najbardziej.